Sun 365 Instant Self Tan Body Gloss Gel, Lancaster
Yana Polyaninova, Redaktor mody: "Moja relacja ze słońcem i opalaniem to prawdziwa wewnętrzna walka o akceptację siebie i pogoń za trendami. Od urodzenia jestem bardzo blada i mam jasną skórę, szybko spalam się na słońcu i rzadko kiedy uzyskuję ładny, opalony odcień skóry. Tylko czerwony. Solarium nigdy nie robiło na mnie wrażenia, nie odważyłam się też na samoopalacz. Jednak zbliżające się wakacje i zimne moskiewskie lato zmusiły mnie do sięgnięcia po sztuczne metody opalania.Tym razem starałem się znaleźć coś jak najbardziej naturalnego i lekkiego. Chyba nikt nigdy nie widział mnie opalonej, więc musiałam zachować autentyczność. Wypróbowałam Lancaster Sun 365 Instant Self Tan. Konsystencja produktu jest bardzo przyjemna, nie klei się, nie ma nieprzyjemnego zapachu. Podoba mi się to, że szybko się wchłania i w ciągu kilku minut można być już ubranym. Przed Jednak i ten efekt nie był łatwy do osiągnięcia. Nałożyłam produkt na nogi dzień przed wyjazdem, spodziewając się, że następnego ranka obudzę się opalona, ale moja skóra zyskała jedynie zdrowszy odcień bez odrobiny opalenizny.
Instrukcja mówi, aby używać samoopalacza 2-3 razy w tygodniu, więc być może z każdą kolejną aplikacją odcień opalenizny będzie bardziej widoczny. W każdym razie, białoskóre dziewczyny nie muszą się martwić, że następnego ranka nagle obudzą się mulatkami."
Bronz'Express Intense Tinted Self-Tanning Lotion, Academie
Maria Nazarova, reżyserka zdjęć: "Mam naturalnie ciemną skórę i szybko się opalam, dlatego częściej używam kremów z filtrem. Ale żeby nie mieć bladych (względnie) stóp aż do wakacji, na przełomie kwietnia i maja zaczynam stosować samoopalacz raz w tygodniu wraz z nawilżającym kremem do ciała. Od lat jest to mleczko Clarins, więc balsam w płynie Bronze'Express mnie zmylił. Zdecydowałam się na użycie gąbki, ale nie od razu pomyślałam o nawilżeniu.
Efektem pierwszej aplikacji były jednolite ciemne smugi z wyraźnymi obwódkami i mocno poplamione opuszki palców! Musiałam powtórzyć procedurę, ale tym razem z użyciem zwilżonej gąbki i w rękawiczkach. Było znacznie lepiej, choć przy bliższym przyjrzeniu się można było dostrzec granice pierwszej aplikacji. A kolor był zbyt kontrastowy jak na pierwszą aplikację.
Zapach balsamu jest przyjemny, nienachalny, szybko się ulatnia, a po aplikacji nie było uczucia lepkości czy ściągnięcia. Produkt wysycha błyskawicznie, co również nie jest zbyt wygodne, jeśli trzeba regulować ilość i granice aplikacji.
Ogólnie rzecz biorąc, efekt opalania jest obecny. Nie polecam jednak stosowania tego balsamu na twarz. Można dodać kilka kropel do codziennej pielęgnacji, ale ponieważ nie ma dozownika, jest to dość problematyczne. Jestem pewna, że butelka z atomizerem byłaby znacznie wygodniejsza i bardziej ekonomiczna.
Bariesun Silky Lotion Mleczko Samoopalające, Uriage
Sofia Rastorgueva, koordynatorka: "Mam naturalnie ciemną skórę. W zimie i w lecie jeden kolor jest o mnie. Ale jeśli się opalam, to tylko nad morzem, południowa opalenizna pojawia się na mnie natychmiast i równomiernie. Dlatego, gdy w redakcji ogłoszono temat kolejnego testu, przeraziłam się, bo o samoopalaczach wiedziałam tylko ze słyszenia i nigdy w życiu nie miałam ich w ręku. Ale praca to praca... Uriage Bariesun Silky Lotion Self-Tanning obiecał, że opali moją skórę w godzinę.
Najpierw delikatnie nałożyłam balsam na jedną rękę (drugą zostawiłam czystą dla porównania) w równej warstwie, tak jak mówi instrukcja, i czekałam. Cały czas modliłam się, żeby nie zrobić sobie plam i żeby opalenizna się wyrównała. Po godzinie spodziewałem się zobaczyć jedną brązową rękę.
Może to wina specyfiki mojej cery, na jaśniejszej sprawdziłby się idealnie. To, co spodobało mi się w Bariesun Silky Lotion, to jego zapach! Nie wiem, co tam dodali, ale lekki kwiatowo-owocowy ślad po tym balsamie doprowadza mnie do szału. Chciałabym nadal używać go jako nawilżającego mleczka do ciała. Tak czy inaczej, to było ciekawe (i początkowo przerażające) doświadczenie z samoopalaczami."
Ambre Solaire spray do ciała, Garnier
Arina Shavrina, Beauty Assistant: "Wcześniej nie miałam zbyt wiele wspólnego z samoopalaczami, ponieważ nie mogłam nosić niczego przez 3-4 godziny bez zamoczenia skóry. Zwykle rozprowadzałam produkt równomiernie za pomocą specjalnej rękawicy, ale nadal miałam plamy na skórze i ciemne ślady na kocu i pościeli. Przed PoPierwsze wypróbowanie samoopalacza Garnier Ambre Solaire w sprayu uświadomiło mi, że jest on dla mnie idealny. W przeciwieństwie do kremów i emulsji szybko się wchłania, nie trzeba go rozprowadzać rękawicą, bo nakłada się równomiernie.Jeśli chodzi o odcień, to na zdjęciu widać, że nie jest on oczywisty - co jest dobre, bo można regulować jego intensywność w zależności od ilości warstw. Nogi i ręce "pomalowałam" w dwóch warstwach. Prawdopodobnie nie uzyskasz jasnego brązowego koloru, ale nie staniesz się pomarańczowa po jednej cienkiej warstwie, co jest plusem. Byłam bardzo zadowolona z faktu, że opalenizna pojawiła się już po godzinie, a po tym czasie można było już wziąć prysznic, ubrać się, pójść spać czy załatwić sprawy. Nie musiałam się już martwić o plamy na ubraniach, ręcznikach, pościeli czy smugi na skórze.
Przeczytaj też: Quiz redaktora: samoopalacze. Część I.